poniedziałek, 16 marca 2015

26. Bonnie i Clyde

Z punktu widzenia Mileny:
Ze snu wybudził mnie dzwoniący telefon, który leżał na szafce nocnej. Jęcząc, przejechałam dłońmi po oczach, ignorując go, dopóki nie odezwał się ponownie. Kiedy nie przestawał wyciągnęłam rękę, aby zobaczyć kto to. Gdy przeczytałam, iż dzwoni Jake odrzuciłam i położyłam się na łóżku. To nie było nic zbyt ważnego. Nie, właściwie to nie był Jason lub Nancy, więc mnie to nie obchodziło. Przekręcając się na drugą stronę, ścisnęłam powieki, starając się powrócić do snu.

Otworzyłam je, gdy zdałam sobie sprawę, że był czwartek, co oznaczało, że miałam szkołę. Właśnie, szkoła. Spoglądając na zegarek zauważyłam, że wskazywał już 7:25. Za późno jak na mój gust. Kurwa zdecydowanie za późno. Wyskoczyłam z łóżka przeklinając pod nosem. Jak mogłam być tak głupia? Chwyciłam telefon i poszukałam numeru do Nancy. Czekając aż odbierze, próbowałam ubrać się jedną ręką.

- Słucham? - powiedziała, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Prawdopodobnie właśnie wsiadła do auta. Świetnie.
- Nancy? - wypaliłam, walcząc z jeansami, które zdecydowałam założyć.
- Tak? - zapytała, a w jej głosie słyszalne było zmieszanie.
- Czy możesz po mnie przyjechać? Zaspałam - jęknęłam, starając się zapiąć. Zaśmiała się, najwyraźniej będąc rozbawioną moją postawą.
- Tak. Będę za 10 minut. Okej? - przejechałam dłonią po swoich włosach.

- Dzięki Bogu, tak - zawołałam, rozłączając się, ponieważ chciałam się pomalować. Kiedy skończyłam, pobiegłam do łazienki, umyłam zęby i poprawiłam rzęsy tuszem oraz założyłam koszulkę. Po 10 minutach, złapałam swoją torbę i zbiegłam na dół po schodach. Wchodząc do kuchni wzięłam jabłko, które schowałam, a następnie przygryzłam wargę.

Powinnam?

Spoglądałam na kurtkę Jasona, którą kazał mi zatrzymać, aż do następnego spotkania. Naprawdę chciałam ją założyć, ale nie chciałam aby ludzie wtrącali się w nie swoje sprawy. Byłam świadoma tego, że bycie w otwartym związku sprawia, że wiele ludzi wyśmiewa się z tego i plotkuje aby dwie osoby się rozstały. A ja tego nie chciałam. Ale dlaczego do cholery myślałam o takich sprawach, kiedy nie byliśmy w związku? On nie był mój, a ja nie byłam jego, mimo, że sprawiał, że tak to brzmiało.

Wzruszając ramionami, chwyciłam kurtkę chłopaka i założyłam ją, kiedy udałam się w stronę drzwi.
- Spóźniona? - zapytał znajomy głos i pojawił się Tom. Przełknęłam, a moje dłonie zaczęły się trząść. Morderca siedział na mojej kanapie i mój tata nie miał nic przeciwko? Pozwolił mu, mimo, że wiedział, że kogoś zabił: mimo, że wiedział, że rozdzielił czyjąś rodzinę: mimo, że nie wiedział, czy mógł tknąć jego córkę?

Ale Tom nigdy by mnie nie tknął. Byłam tego pewna.

- Trochę - odpowiedziałam, zakładając buty, kiedy Nancy zajechała na mój podjazd. Szybko wybiegłam z domu, zostawiając kuzyna. Nie chciałam z nim rozmawiać. I nie chciałam aby był moim problemem. Mimo wszystko, był moją rodziną, ale nie mogę za nią uważać kogoś, kto zniszczył życie osoby, którą uwielbiałam. I tym kimś nie jest nikt inny tylko Jason. Mój Jason. I w pewien sposób uwielbiałam jak to brzmiało.

Kiedy wsiadłam do samochodu przyjaciółka, uśmiechnęła się do mnie zadziornie.
- Co? - zapytałam, śmiejąc się. Wzruszyła ramionami, a ja przygryzłam wargę. - Czy chcesz mi coś powiedzieć o Lucasie? - zaczęłam, a na moich ustach pojawił się duży uśmiech. Zaśmiała się, patrząc na mnie jak na czterolatkę. To było niesamowite i byłam dumna z tego, że Lucas nie był dupkiem.

- Jest taki słodki! - zapiszczała, wciąż się uśmiechając. Śmiejąc się z jej doboru słów, przejechałam dłonią po swoich włosach.
- Co zrobił? - zapytałam, będąc ciekawą. Zatrzymała się na czerwonym świetle i zwróciła głowę w moim kierunku.
- Bukiet róż. I kiedy mówię bukiet róż, mówię o bukiecie róż - stwierdziła, ja się zaśmiałam.
- Więc między wami dobrze, tak? - zapytałam mimo, że nie musiałam. Odpowiedź była przed moimi oczyma.

Natychmiast pokiwała głową i zaczęła ponownie jazdę, gdy odchrząknęła.
- Co z tobą i Jasonem? - uniosła brwi, uśmiechając się do mnie. Wzruszyłam ramionami.
- Co ze.. mną i nim? - odpowiedziałam, nie chcąc mówić nami, bo nie ma nas. Nancy jęknęła.
- Och, daj spokój! Daję mu jeszcze jeden tydzień - oznajmiła, spoglądając na mnie przez krótką chwilę. Zmarszczyłam brwi.
- A potem co? - spojrzała na mnie rozbawiona.
- A potem zada ci poważne pytanie - przemówiła dziecięcym głosem, na co przewróciłam żartobliwie oczami.

Moje serce przyspieszyło, a ja nie mogłam nic poradzić, że moje oczy odrobinę się rozszerzyły.
- Nie sądzę, że to zrobi - wymamrotałam, wyglądając przez okno. Westchnęła.
- Ty i Dennis wciąż jesteście blisko? - zmieniła temat, a moje serce opadła. Nie chciałam tego zmieniać.
- Rozmawiałam z nim wczoraj przez chwilę o bójce, ale nie widziałam się z nim od walentynek. Dlaczego pytasz? - pokręciłam głową, bo jej pytanie nie miało żadnego sensu. Jęknęła.

- Dlaczego się z nim od tamtej pory nie widziałaś? - powiedziała, a swoją dłonią robiła dziwne ruchy, jakby chciała odpowiedzi wartej miliona dolarów. Marszcząc brwi, wzruszyłam ramionami, kiedy zdałam sobie sprawę, co miała na myśli.
- Nie? - zapytałam, odwracając się do niej.
- Tak - odpowiedziała, dumna ze mnie, że zrozumiałam.
- Nie? - otworzyłam usta.

Nancy spojrzała na mnie zmieszana. - Tak?

- Nie?

- Nie? Tak! Co do cholery? - spojrzała na mnie, jakbym miała siedem głów. Westchnęłam.

- Mówisz poważnie? - wymamrotałam, jakby to był żart.
- Nie ma pozwolenia... jeszcze - dodała, spoglądając na jezdnię. Wyjrzałam przez okno, a swoją dłonią nagle uderzyła mnie w ramię.
- Co do cholery? - zapytałam, śmiejąc się z wyrazu jej twarzy.
- Nosisz kurtkę Jasona i oczekujesz, że nikt niczego nie zauważy. I jeszcze gorzej, nic mi nie mówisz? - zawołała z uśmiechem.

Śmiejąc się, moje policzki przybrały odcień czerwonego.
- To nic. Kiedyś też nosiłam jego sweter - wzruszyłam ramionami, odgarniając włosy, które opadały na moją twarz. Kiedy dotarliśmy do szkolnego parkingu Nancy znowu jęknęła.
- Nic? Jeśli dla ciebie to nic to najwyraźniej go nie znasz - stwierdziła, kiwając głową. Uśmiechnęłam się i zaczęłam bawić się palcami.

- Powiedział, że mnie lubi - mruknęłam, gdy zatrzymała samochód. Odwracając się w moją stronę, czułam jak jej oczy wypalają dziury w mojej skórze.
- Nie zrań go - powiedziała. Spojrzałam na nią zdziwiona. - On nie jest złym chłopakiem - uśmiechnęła się, a ja kiwnęłam głową, zanim wyszłyśmy i poszłyśmy na nasze pierwsze lekcje.

Jej słowa pozostały w mojej głowie przez cały dzień.
Telefon zaczął wibrować w mojej torbie i szybko go chwyciłam. Szkoła się skończyła i byłam wyczerpana, gdy wracałam do domu pieszo, ponieważ Nancy miała jeszcze dwie lekcje.
- Słuchałam? - zapytałam, nie patrząc na to kto dzwoni.
- Hej ty - zaśmiał się Jake, a jego słodki głos rozchodził się echem w moich uszach.
- Hej! - przywitałam się, chichocząc i kontynuując spacer.
- Słuchaj, chciałem cię po prostu za wszystko przeprosić. To nie moja wina i nawet nie wiem wszystkiego, co się wydarzyło, ale wiesz Tyson.. - przerwał, wzdychając na końcu. Uśmiechnęłam się.

- W porządku, ale naprawdę nie mogę teraz z tobą rozmawiać - starałam się zabrzmieć mniej źle, ale nie mogłam odnaleźć odpowiednich słów. Zauważając swój dom kilka metrów z dala, miałam nadzieję, że Jake nie będzie miał nic przeciwko, że się rozłączę.
- W porządku, chciałem, abyś wiedziała - powiedział.
- Dziękuję - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę swojego domu.
- W porządku, w takim razie do pogadania kiedyś indziej - powiedział, gdy szukałam kluczy.

- Pa Jake - uśmiechnęłam się, mimo, że nie mógł mnie zobaczyć. Rozłączając się, chwyciłam klucze i otworzyłam drzwi od razu widząc ojca z Tomem na kanapie. Przełknęłam, zdejmując buty i odkładając je na swoje stałe miejsce.
- Dobrze, że już jesteś. Chciałem zadzwonić, aby ci powiedzieć, że nie będzie mnie dzisiaj w mieście - przemówił ojciec, wstając i zbliżając się do mnie. Szybko pokiwałam głową.
- Okej? - zapytałam, nie wiedząc, co powiedzieć.

Swoimi oczami spoglądał na mnie, a swój wzrok zawiesił na kurtce, przełknął i ponownie spojrzał mi w oczy.
- Do zobaczenia jutro - warknął, a ja mogłam zobaczyć, że jest wściekły, ale nie powiedziałam nic. Pokiwałam głową, przechodząc obok niego i szybko biegnąc schodami do swojego pokoju. Nie byłam w nastroju zmierzyć się z nimi. Chwytając telefon, wybrałam numer Dennis, z nadzieją, że odbierze i nie jest choć raz zajęty.

- Co tam!? - zawołał, na co jęknęłam i natychmiast odsunęłam telefon.
- Jesteś nienormalny? - wyszeptałam-krzycząc, nie chcąc, aby moi rodzice, Tom, czy ciocia przyłapali na rozmowie. Zaśmiał się bezwstydnie.
- Przepraszam. Co tam? - zapytał ponownie, tylko normalnym tonem.
- Nancy powiedziała mi, że nie możesz się ze mną widzieć, bo Jason ci tak powiedział. I nie wiem, to jest słodkie, ale nie wiem, czy on jest taki zazdrosny, czy co. Co powinnam zrobić? Chcę się z tobą spotkać, a nie tylko rozmawiać przez telefon i nie chcę go zranić. I nie mam pojęcia.. - kontynuowałam, ale mi przerwał.

- Wow, wow, wow. Dziewczyno, zwolnij i pozwól mi przez chwilę złapać oddech - zaśmiał się, a ja jęknęłam i rzuciłam się na wygodne łóżko. - Po pierwsze, tak powiedział mi, abym się oddalił - oznajmił. Uśmiechając się, zachichotałam, wiedząc, że Jason był zazdrosny. A ja byłam tego powodem.

Dennis odchrząknął.
- I po drugie, zwolnij. Nie śpiesz się. Wiem wiele o związkach i nie pośpieszaj się. Nie kontroluj go. Zwolnij go, jeśli narzuca szybkie tępo - wyjaśnił, a ja bawiłam się palcami. Moje serce przyspieszyło, ale nie sprawiły to jego słowa. Był to fakt, że Jason naprawdę musiał myśleć o tym, aby zadać mi pewne pytanie. Przynajmniej tak to brzmiało. Westchnęłam.
- Dennis? - zapytałam, a on odpowiedział proste - Tak?

- Myślisz, że to w ogóle zajdzie tak daleko, jak wiesz.. - przerwałam, nie chcąc popychać siebie do tych słów. Wydawały się być zbyt skomplikowane.
- Do bycia razem? - zasugerował, wzdychając. - Nie wiem, nie potrafię ci powiedzieć. Ale oceniając to w tej chwili myślę, że zdecydowanie tak - uśmiechnęłam się. - Nie pytaj mnie. Nie jestem jego najlepszym przyjacielem. Jest nim Lucas lub Tony. Ale jestem prawie pewien, że Tom nie wie. Więc Lucas jest jedynym źródłem - zaśmiał się, kiedy nagle ktoś zaczął pukać w moje okno.

Przełykając, wstając, aby zobaczyć i ujrzałam Jasona przed sobą.
- Dennis, muszę kończyć - przemówiłam na jednym oddechu, zanim się rozłączyłam. Otwierając okno, zły chłopak uśmiechnął się sam do siebie.
- Przestraszyłem cię na śmierć? - przemówił niskim tonem, spoglądając na mnie.
- Tak, nie mogę zaprzeczyć - próbowałam powstrzymać śmiech, ale nie wyszło mi to i śmiałam się głośno. Przewrócił żartobliwie oczami, wskakując do mojego pokoju.

Zauważyłam, że ma na ramionach torbę.
- Co tam masz? - skinęłam głową w jej kierunku, gdy odwrócił się w moją stronę, unosząc brwi.
- Myślisz, że zapomniałem o nauczeniu cię jak palić? - uśmiechnęłam się, oblizując wargi. Zaśmiałam się, rzucając się na łóżku po tym, jak upewniłam się, że drzwi od mojego pokoju są zamknięte, aby nikt nam nie przeszkodził.

- Z kim rozmawiałaś? - zapytał po minucie, patrząc na mnie, gdy usiadł obok mnie. Wzruszyłam ramionami, przyciągając poduszkę bliżej swojej głowy.
- Właściwie to z nikim - powiedziałam, na co zaszydził. To było słodkie. Przygryzłam wargę, nie wiedząc, czy powinnam mu powiedzieć. - Z twoim kolegą - zaczęłam.
- Dennis - pokiwał głową, wyciągając już przygotowane jointy.

Chwytając zapalniczkę, odpalił jointa, biorąc głęboki wdech. Uśmiechnął się, odwracając głowę, aby na mnie spojrzeć. Położył się na łóżku i przyciągnął mnie, abym położyła swoją głowę na jego klatce. Swoimi dwoma palcami uniósł mój podbródek, tak abym na niego patrzyła. Wdychając toksyczną substancję, wdychałam trawkę, w ogóle nie kaszląc. Uśmiechnął się.
- Jestem pod wrażeniem, kochanie - powiedział, przejeżdżając po moich policzku, przez co po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz.

- Mój ojciec widział twoją kurtkę - powiedziałam mu, po tym jak cisza przez kilka sekund wypełniała powietrze.
- Twój ociec jest dupkiem. Przepraszam, nie przepraszam - zaśmiał się, a jego klatka piersiowa unosiła się pod moją sylwetką. Westchnęłam, a jego zapach dotarł do moich nozdrzy. Pochylił się, aby wciągnąć broń ze swojej torby, na co starałam się nerwowa, ponieważ nie byłam przyzwyczajona.

- Chciałabym abyś był tylko ty i ja - wyszeptałam po chwili , a on swoimi palcami bawił się czarną metalową rzeczą. Patrząc na niego, zauważyłam, że i on patrzy na mnie.
- Możemy uciec - wymamrotał, marszcząc swoje brwi, jakby był głęboko zamyślony. - Jak Bonnie i Clyde - dodał szybko, a wzrok ponownie zawiesił na broni. Westchnęłam.
- Złapaliby nas - odrzekłam.
- Moglibyśmy ponownie uciec - przemówił, swoim nosem ocierając się o moje czoło.

Zgaszając jointa w popielniczce, wziął kolejnego mimo, że nie skończył poprzedniego.
- Pewnego dnia możemy - wyszeptałam, zamykając oczy, ciesząc się jego bliskością. Nie tylko fizyczną, ale też psychiczną.
- Chcemy i możemy, zrobimy to - warknął, podnosząc głos, jakby był na coś zły. Zły na fakt, że nic nie było w porządku, a przynajmniej nie było tak jak chcieliśmy.

Przełknęłam, bawiąc się palcami.
- Jason, co z nami? - zapytałam, a mój głos drżał. Jego oddech mnie uspokajał. Jego klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała w dół. Wyglądało, jakby to pytanie w ogóle go nie przestraszyło.
- Czego od nas oczekujesz? - wymamrotał w moje włosy i to było nawet gorsze niż widzieć go. Nie mogłam czytać z jego oczu bądź wyrazu twarzy. I nie, nie podobało mi się to.

- Więcej niż to - wyszeptałam, odwracając głowę w jego stronę, utrzymując wzrok na jego koszulce. Nie mogłam na niego spojrzeć mimo, że chciałam. Obawa, że będę zawiedziona kiedy popatrzę w jego oczy była zbyt wielka. Jego kciuk uniósł mój podbródek, delikatnie go pocierając, a ja przełknęłam ślinę w gardle, odważając się spojrzeć w jego złociste oczy. Zbliżył się bardziej, aż jego nos dotykał mojego.

Swoimi palcami dotykał mojej dłoni, zanim je złączył z moimi. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, co miał w głowie, dopóki nie położył swojej ręki na jego brzuchu. Pomyślałam, że chcę, abym zrobiła coś, i zaczęłam obawiać się tego, że nigdy nie spoważnieje. Jednakże, wszystko się zmieniło, kiedy moją rękę włożył pod swoją koszulkę i zatrzymał ją na klatce w miejscu, gdzie czuć uderzenia.

- Czuję cię tutaj - wyszeptał, kładąc moją dłoń na swoim sercu. Otworzyłam usta i czułam, jakby nigdzie nie było powietrze. Może to właśnie była chwila, w której stałam się pewna, że jestem w nim głęboko zakochana. Moje oczy nie opuszczały jego, kiedy pochylił się bliżej, a jego usta niemal dotykały moich. Zamknęłam powieki, pochylając się pod wpływem jego dotyku i zmniejszyłam lukę między nami. Jego palce trzymały moją dłoń, więc nie mogłam jej wziąć z jego klatki, nawet byłam pewna, że było to niemożliwe.

Pogłębił pocałunek, gdy moja druga dłoń objęła jego szyję, dotykając jego włosów i delikatnie popychając w dół, aby było bardziej wygodnie. Cicho jęcząc, moje kolana zaczęły się trząść, tak jak i moje całe ciało. Jason odsunął się.
- Uspokój się, to tylko ja - wysapał naprzeciw moich ust, zanim ponowił nasz kontakt. Delikatnie pociągając moją walną wargę, zaczął ją przygryzać, na co zajęczałam.

Niestety, przerwano nam, kiedy usłyszeliśmy głośne uderzenie w drzwi.
- Mielna, przysięgam, jeśli McCann jest w twoim pieprzonym pokoju, poderżnę dzisiaj komuś gardło! - krzyknął, a ja mogłam czuć jego gniew. Odsuwając się od Jasona, zadyszałam, a moje ciało ponownie zaczęło się trząść. Dlaczego w ciągu ostatnich kilku dni byłam tak cholernie emocjonalna?

Odchrząknęłam, spoglądając na Jasona, który pokręcił głową, abym powiedziała kłamstwo. Zaszydziłam głośno.
- Dlaczego myślisz, że Jason jest tutaj? - zapytałam, starając się zabrzmieć na zirytowaną.
- Może dlatego, że słyszałem twoje jęki i może, tylko może, bo jego pierdolony samochód jest zaparkowany na końcu drogi - rzucił, uderzając raz jeszcze w drzwi. Wzdrygnęłam się, a Jason delikatnie otarł mój policzek. Nigdy w całym życiu nie bałam się tak swojego kuzyna.

 Jason wyskoczył z łóżko i otworzył drzwi, a ja wstałam.
- Jaki jest twój kurwa problem? - krzyknął, otwierając je. Tom uśmiechnął się, jakby był szczęśliwy z tego, że ma rację.
- Och, więc teraz on jest tutaj? - zaśmiał się sarkastycznie, gdy wstałam, aby schować się za Jasonem. Trzymałam się jego ramion, natychmiast czując się bezpiecznie.
- Tak, jest kurwa tutaj - rzucił do mojego kuzyna, zaciskając pięści. Tom pokręcił głową.
- Wiesz, że twój ojciec już zauważył, że nosisz jego kurtkę. Byłem zaskoczony, że nic nie powiedział - zaśmiał się, patrząc na Jasona.

- Nie powiedziałem mu, że już siedzisz na jego kutasie. Ale dałaś mi kolejny powód, aby to zrobić - zaszydził, a Jason mu przerwał popychając go.
- Gówno zrobisz, dupku - przemówił przez zaciśnięte zęby, kiedy ja trzymałam się o jego ramię, starając się go odsunąć.
- Wiesz co się stanie, Milena? Rzuci cię, na zawsze - krzyknął Tom, najwyraźniej starając się mnie złamać. Ale to on tutaj był złym, tak jak i mój ociec. Nie Jason. Nie moja miłość.

- Zamknij się - warknął Jason i w ciągu kilku sekund uderzył pięściami w oko Toma, na co ten jęknął.
- Jason - wyszeptałam, odpychając go w swoją stronę. Zatrzasnął drzwi, od razu je zamykając. Jęknął, ciągnąc się za włosy, chodząc po pokoju, przez co stałam się nerwowa. - Jay - mruknęłam cicho, starając się go zatrzymać, a następnie on usiadł na szczycie mojego łóżka. Dołączając do niego, westchnęła, gdy swoją dłoń ukrył w swoich dużych dłoniach. Dotykając delikatnie jego ramienia, pocierałam je w górę i w dół, desperacko starając się go uspokoić.

Jęknął ponownie.
- On wszystko niszczy - warknął, a jego głos załamał się na końcu. Westchnęłam, kiedy w kąciku jego oka pojawiła się łza. Łapiąc jego twarz swoimi obiema rękami, spoglądał na mnie, gdy starałam jego łzę. Ale kiedy to zrobiłam, moje oczy wypełniły się łzami. Zamierza powiedzieć mojemu tacie. Mój własny kuzyn zdradził mnie. Nie zdając sobie z tego sprawy, że łza spłynęła po moim policzku, Jason pochylił się, aby ją pocałować, zanim oparł swoje czoło o moje.

- Jest moim kuzynem - wymamrotałam, cicho płacząc, gdy on całował moje policzki w kółko.
- Jestem tutaj - wyszeptał, przyciągając mnie bliżej.
- Nie odchodź - niemal błagałam, a swoim kciukiem ocierał delikatnie mój policzek. Moje serce za każdym razem, gdy to robił łamało się. Wszystko było zbyt skomplikowane. Ale wiedziałam, że jeśli oboje chcemy abyśmy istnieli, to zadziała.

Jason uśmiechnął się.
- Jak Bonnie i Clyde, pamiętasz? - pocałował mnie w kącik ust.
- Jak Bonnie i Clyde - pokiwałam głową, pochylając się, aby go pocałować.
______________________________________________________________
Tak bardzo znudziło mi się to opowiadanie. Ale nie martwcie się, będę tłumaczyć do końca.
Wciąż liczę na komentarze, bo o rozdziały pytacie, a ich nie ma.
Nie informuję już o nowych.
Przepraszam, że tak rzadko dodaję, ale jak już pisałam - w kwietniu mam zakończenie roku, a w maju maturę,
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! :) Buziaki!

22 komentarze:

  1. AWW, kocham to ff. Jason jaki słodziak *.* Dziękuję , że tłumaczysz :* Nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. On jest taki słodki... *.* kocham to <33 Juz nie mogę się doczekać następnego ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdzial taki awww <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku niech oni będą w końcu szczeslowo :( nienawidzę tego Toma! Jak Justin płacze to ja od razu tez:( tak odruchowo xd rozdział meeeega! Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  5. tak bardzo kocham to ff,to serio jedno z fajniejszych jakie czytam i mam nadzieję że po jakimś czasie nie przestaniesz go tłumaczyć :)
    btw justin jest taki slodki *.* a ten moment jak położył jej rękę na swoim sercu tkernwfkjerk fangirling poziom hard xd

    taa i nie na widzę Toma

    OdpowiedzUsuń
  6. cieszę się że w końcu jest nowy rozdział tyle czekałam :D
    ogólnie świetny jak zawsze xd
    do następnego

    OdpowiedzUsuń
  7. Juuuuuuuuupi... ydjdfekgfjophf suuper! Czekam na next!
    http://moja-mroczna-pasja.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jery, Jason taki słodki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. oooomg jak ja kocham to opowiadanie, zdecydowanie jest obecnie moim ulubionym, świetnie tłumaczysz, jestem strasznie ciekawa kolejnych rozdziałów i wydaje mi się że będzie jakaś drama pomiędzy Jasonem a Mileną bo już za długo jest dobrze i słodko. pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. cudo *__* chce już nexta

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zawsze extra i wszystko zapięte na ostatni guzik :D

    OdpowiedzUsuń
  14. genialne, dalej!

    OdpowiedzUsuń
  15. Coż.. nie każdego musi ciekawić to ff:) Mam nadzieję, że będziesz to dalej tłumaczyć
    do natępnego

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawi mnie o co chodzi z ojcem Mileny. Jason jest teraz taki...delikatny <3

    OdpowiedzUsuń
  17. świetne! :)
    dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga i mega mi się spodobał!
    pisz dalej szybciutko! :) masz talent :>
    tymczasem zapraszam do siebie http://art-of-killing.blogspot.com/
    ps. dołączam do obserwowanych i liczę na to samo:)

    OdpowiedzUsuń